Podniosłam głowę, która ciężarem przypominała wiadro żelaznych gwoździ i przyłożyłam wnętrze dłoni do bolącego karku. Jeszcze nigdy nie zasnęłam nad rysunkami. Moje nogi były ułożone w dwóch różnych kierunkach, a reszta ciała znalazła oparcie w ramie łóżka. Kartki papieru, które wczoraj z takim zapałem zapełniałam ilustracjami, zostały rozrzucone po podłodze. Sięgnęłam po leżącą najbliżej mnie. Miała zagięty róg.
Co mi przyszło do głowy, żeby rysować konie? Z pewnością miało na to wpływ spotkanie z Sasuke, ale żeby od razu je rysować? Chyba za dużo o tym rozmyślałam. W tym mężczyźnie było coś niepokojącego, a jednocześnie intrygującego. Obawiałam się naszego dzisiejszego spotkania, ale jednocześnie czułam chorą ekscytację. Eh… Miałam ochotę walnąć się za to tą moją pustą mózgownicę. Co jest ze mną nie tak?
Podniosłam się z podłogi i starannie poskładałam prace. Jedna z nich była zamazana. Skrzywiłam się na jej widok. Tak, pamiętam, że mi nie wyszła. Chciałam narysować głowę konia i uchwycić jednocześnie głębię mądrych oczu, ale nie potrafiłam. Rysunek pozostawał martwy nie zależnie od tego, ile pracy w niego włożyłam. Położyłam go na samo dno sterty i sprzątnęłam rozkruszony węgiel.
Wciąż zaspana powłóczyłam się do łazienki, odkręciłam ciepłą wodę i zaczęłam domywać ręce. Kiedy rozdrażniona stwierdziłam, że tylko pumeks będzie w stanie tu pomóc, podniosłam głowę. Szczęka mi opadła, gdy zobaczyłam własne odbicie. Moja twarz poznaczona była czarnymi smugami i odciskami moich palców. Wpatrywałam się w lustro aż nabrałam pewności, że nie jeden upiór by się mnie przestraszył.
Zamknęłam się od środka na zatrzask i zdjęłam ubrania, które od razu wylądowały w koszu na pranie. Gorący prysznic powinien pomóc, zarówno na stan mojej skóry jak i mięśni.
Spłukując z siebie brud i utrapienia poprzedniego dnia, myślałam o Hikaru oraz jego nowej fascynacji. Pod powiekami pojawiła mi się roześmiana twarz brata. Postanowiłam wspierać go z całych sił, a w razie potrzeby dawać wskazówki. Rzadko się zdarza, aby chłopiec w jego wieku był zafascynowany tak szlachetnym sportem jak jazda konna.
Wyszłam z kabiny, wytarłam się. Włosy zakręciłam w ręcznik i opatuliłam się szlafrokiem. Gdy otworzyłam drzwi od razu trafiłam na roześmiane, niebieskie oczy. Ten widok wystarczył, żebym poczuła radość.
- Sakura! - Uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja odwdzięczyłam się tym samym.
- Dzień… - Nie dokończyłam, bo przerwał mi gwałtownie.
- Golas, golas! - wykrzyknął i wybiegł roześmiany z pokoju.
- Ja ci dam…
Ruszyłam za nim w samym szlafroku. Za sobą zostawiałam mokre ślady stóp.
- Zaczekaj ty mały robaku. Jak cię złapię, to…
Roześmiał się i to mi wystarczyło, żebym już wiedziała gdzie jest.
Ostrożnie uchyliłam drzwi od pustego pokoju na końcu korytarza. Nie było w nim mebli, ale za to stosy pudeł piętrzyły się aż do sufitu. Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową. Obiecałam sobie, że przy chwili wolnego czasu jakoś to uprzątnę.
Nagle moja uwaga została odwrócona od całego tego bałaganu. Za jedną z kartonowych wierz mignął mi skrawek kolorowego ubrania.
Uśmiechnęłam się chytrze.
- Hmm… chyba go tu nie ma. - Ale zamiast ruszyć w stronę drzwi rzuciłam się w odwrotnym kierunku.
Złapałam Hikaru w ramiona. Jego zdezorientowana mina rozbawiła mnie jeszcze bardziej.
- A teraz poddam moją ofiarę powolnym… torturom … - specjalnie przedłużałam swoja wypowiedź - łaskotkowym. - Ostatnie słowo wystrzeliło z moich ust jak z procy, a palce poszły w tany.
Śmiech Hikaru z każdą chwilą stawał się donośniejszy. Wreszcie musiałam przestać, żeby nabrać oddechu. Spojrzałam na wejście do pokoju, w którym stał ojciec. Obserwował nas z uśmiechem. Wiedział jak nienawidziłam Yuri i cieszyło go, że jej synek stał się moim oczkiem w głowie. Jednakże nawet gdybym chciała, nie potrafiłabym go znienawidzić.
Szybko odwróciłam wzrok i złapałam brata za rękę.
- Chodź. Zrobimy razem śniadanie. Na co masz ochotę?
- Na jajecznicę! Tylko tym razem ja wbijam jajka, dobrze?
- Nie ma sprawy urwisie - powiedziałam i minęłam tatę w drzwiach. Słyszałam, że mój młodszy braciszek nie biegnie za mną. Postawiłam stopę na pierwszym stopniu schodów, gdy doszedł do mnie urywek rozmowy.
- Dzisiaj masz pierwszą lekcję jazdy, prawda? Mam nadzieję, że zrobisz duże postępy.
- Przyjdziesz popatrzeć? Już raz siedziałem w siodle. – Wyłapałam nutę dumy w jego głosie.
- Dzisiaj nie mogę… ale kto wie, może kiedy indziej.
Zacisnęłam dłoń na obręczy i zbiegłam na dół. Miałam wyrzuty sumienia. Powinnam się wrócić i przekonać ojca. Co jest aż tak ważne, że nie może spędzić trochę czasu z własnym synem?
Jednak gdy spojrzałam na to z innej strony, wszystko się zmieniło. Hikaru jest ustawiony pomiędzy mną a tatą. Dobrze wiedziałam, że każda moja rozmowa z nim kończy się kłótnią. Nie chciałam, aby sześcioletnie dziecko przeżywało w rodzinie takie spięcia.
Weszłam do kuchni i wyjęłam patelnie. Hikaru pojawił się przy mnie akurat, gdy wyjmowałam jajka z lodówki. Zauważyłam, że jego uśmiech stał się bledszy. Zrobiło mi się go strasznie szkoda. Miałam ochotę wyszargać ojca za uszy.
- Hej, Hikaru jak myślisz, Sasuke ma więcej koni, czy tamten, na którym siedziałeś, to był jedyny? - zagadałam go. Chciałam, żeby na nowo wciągnął się w temat koni i nie myślał więcej o odmowie taty.
- Nie, ma ich pięć, ale obiecał mi, że będę mógł pojechać na Anastazji.
- Hmm… to bardzo szlachetne imię. Wiesz, że najmłodsza córka ostatniego cara Rosjii miała tak na imię?
- Naprawdę?
- Tak. To niezbyt przyjemna historia. Cała rodzina cara Mikołaja została wymordowana podczas rewolucji październikowej.
Zauważyłam iskierki strachu, a nawet obrzydzenia w oczach chłopca. Od razu pożałowałam swoich słów.
- Przepraszam. Zapomniałam, że nie lubisz słuchać o śmierci. Wbijesz jajka? – Chyba udało mi się przegonić z jego głowy straszne myśli. Jednak pomimo tego czułam się bardzo źle. Od dziecka mogłam się chwalić niewyparzonym językiem.
- Yhm… - odpowiedział i zabrał się do roboty, a ja w tym czasie pokroiłam cebulę. W moich oczach pojawiły się łzy, ale bynajmniej, nie były one spowodowane wykonywaną czynnością. Prędzej świadomością tego, że w ciągu pół godziny udało mi się przygnębić aż dwie osoby. Siebie i brata. Nie liczyłam taty, on zawsze chodził naburmuszony.
Wsypałam pokrojone warzywo na gorący tłuszcz. Aby odegnać wyrzuty sumienia zaczęłam się zastanawiać, skąd wezmę ubrania jeździeckie dla Hikaru.
Z dziesięć trzecia wyszłam razem z Hikaru. Ściskając się za ręce ruszyliśmy w stronę domu Sasuke.
Ekscytacja i zdenerwowanie rosły z każdą chwilą, choć starałam sobie wmówić, że przecież nie mam czym się tak emocjonować, to Hikaru szedł na tę lekcję, a nie ja. Na wszelki wypadek zabezpieczyłam chłopca w grube spodnie i wygodne buty. Wiedziałam, że będę musiała poprosić ojca, żeby zakupił mu normalne bryczesy i sztyblety.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, mężczyzna właśnie wyprowadzał konia ze stajni.
- Cześć Hikaru. - Przywitał się z chłopcem, a po mnie tylko prześlizgnął się wzrokiem.
Zacisnęłam lekko szczęki na ten brak uprzejmości.
- Dzień dobry - powiedziałam nieco oschle.
Nie zwrócił na mnie uwagi, tylko poprowadził konia na padok. Musiałam przyznać, że koń faktycznie zasługiwał na swoje imię. Szedł dumnie niczym hrabianka. Domyślałam się, że Sasuke właśnie tak go traktował.
- Idę po kask dla Hikaru. Nie powinien jeździć bez niego. Wrócę za chwilę.
- W porządku. – Po wypowiedzeniu tych słów zostałam potraktowana dość nieprzyjemnym spojrzeniem. Nie rozumiałam, czym sobie na to zasłużyłam. Postanowiłam, że w takim razie i ja nie będę dla niego zbyt miła. Proszę bardzo, sam się o to prosił!
Gdy Sasuke odszedł, podeszłam razem z bratem do kasztanowej klaczy. Jej oczy były przepełnione mądrością, a ruchy łba oraz umięśnionych nóg zgrabne i płynne. Miałam już do czynienia z wieloma końmi, jednak nigdy nie widziałam, aby jakikolwiek z nich zachowywał się tak spokojnie i z wdziękiem.
Zanim zorientowałam się, co robię, moja ręka już głaskała umięśnioną szyję. Przeczesałam palcami bujną grzywę, a Anastazja zarżała cicho. Wiele razy się zastanawiałam, czy kiedyś wrócę do tej pasji. Nigdy bym nie przypuszczała, że odbędzie się to w taki sposób.
- Jesteś śliczna. Twoje imię bardzo do ciebie pasuje, wiesz? – Zwierzę szturchnęło moją dłoń chrapami, a ja poczułam najprzyjemniejszą rzecz na świecie. Ciepło jej wolnego, spokojnego oddechu.
- Proszę Hikaru. Powinien pasować. – Na dźwięk głosu Sasuke odsunęłam się szybko o krok, a klaczka posłała mi zdziwione spojrzenie. Czasami nie potrafiłam pojąć mądrości i inteligencji tych zwierząt. Uśmiechnęłam się słabo.
- Popatrzę na ciebie zza ogrodzenia, dobrze? – zapytałam brata z entuzjazmem w głosie. – Dasz sobie radę?
- Pewnie! – odkrzyknął, a ja przyłożyłam palec do ust. Chłopak szybko zrozumiał mój przekaz.
- Pamiętaj, że…
- …konie nie lubią hałasu. Przepraszam, już nie będę. – Uśmiechnęłam się do niego jeszcze raz, minęłam bruneta i wyszłam za ogrodzenie.
Przez następną godzinę przyglądałam się, jak Sasuke lonżuje Anastazję. Byłam w szoku. Zdałam sobie sprawę, że Hikaru zgrał się z nią szybciej, niż ja z moją pierwszą klaczą. To był niesamowity widok.
- Za chwilę przejdziemy od stępu do kłusa ćwiczebnego. Zatrzymaj Anastazję i wyjmij nogi ze strzemion. – Hikaru natychmiast posłuchał rady. Cieszyło mnie, że równie szybko załapał teorię.
- Co teraz?
- Żeby nauczyć się jeździć kłusem musisz zgrać się z koniem. Ufaj mu, a on wtedy też będzie spokojny. Ćwiczenie polega na tym, abyś utrzymał się w siodle. Będziesz też jechał odrobinę szybciej, a ruchy klaczy mogą być dla ciebie nowe, dlatego skrócę lonżę. Pod żadnym pozorem nie krzycz. Upadek nie jest tak bolesny, jakby się wydawało, więc panika nie jest wskazana. – Wsłuchiwałam się w jego słowa i przypominałam swoje pierwsze kroki w tym sporcie. Miałam wrażenie, że idealnie opisał wszystko to, czego ja się obawiałam. Nowych rzeczy, upadku, szybkości… ale gdy przyszło co do czego, pokochałam to całym sercem. Miałam nadzieję, że mój braciszek też to przeżyje.
- Gotowy?
- Tak – powiedział niepewnie, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- No dobrze. Szturchnij Anastazję w boki, tylko lekko. Gdy już ruszy stępa, powtórz tą czynność.
Hikaru zastosował się do wskazówek, a Anastazja ruszyła kłusem. Zobaczyłam szok na jego twarzy wymieszany z euforią i zadowoleniem.
- Dobrze. Teraz utrzymaj się w siodle. Jeśli poczujesz, że się zsuwasz, włóż stopy w strzemiona i ściągnij wodze.
Ta rada nie była jednak potrzebna. Chłopak świetnie sobie radził, jak na pierwszy raz. Powtarzali podobne ćwiczenia, a ja zrozumiałam, że wszystkie miały na celu zapoznanie się konia z jeźdźcem. Rezultaty były obłędne.
- Chyba wystarczy na dzisiaj - powiedział Sasuke, a Hikaru samodzielnie zatrzymał klacz. Byłam z niego bardzo dumna.
Brunet pomógł bratu zejść z konia. Hikaru zwrócił mu kask i podziękował. Sasuke jedynie skinął mu głową, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie podobało mi się to. Ten człowiek był taki… zimny, nieprzystępny. Obserwując go miałam wrażenie, że nienawidzi całego świata, w tym również mnie.
- Jeśli twoja siostra będzie mogła cię przyprowadzić, to możesz przyjść również jutro.
Dziecięca buźka rozpromieniła się, ja zazgrzytałam zębami. Mówił tak, jakby mnie nie było obok.
- A Sakura będzie mogła pojeździć? - Błękitne oczęta wpatrywały się w Sasuke błagalnie. - Mówiła mi, że kiedyś to robiła.
Ach… ta dziecięca prostolinijność. Fajnie byłoby znów dosiąść konia, ale uznałam, że to będzie już niegrzeczne. Brunet był i tak na tyle uprzemy, żeby pozwolić jeździć Hikaru.
- Kochanie, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
- Oh… ależ jestem pewien, że któryś z moich koni zaakceptuje twoją rozzłoszczoną i obrażoną na wszystko siostrę, chociaż przyznaję - może być ciężko - odpowiedział. Jego wypowiedź byłą przesączona sarkazmem.
Hikaru zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, o co chodzi mężczyźnie. Natomiast ja nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. To było po prostu… obraźliwe, dogłębnie obraźliwe. Zastanawiałam się, jak można być takim… takim… niewychowanym gburem. Wszystko się we mnie gotowało. Miałam wrażenie, że para pójdzie mi uszami.
Sasuke najwyraźniej bawiło moje zachowanie, bo kącik jego ust podniósł się tajemniczo.
Z trudem opanowałam się, żeby nie wrzasnąć. Moja kobieca duma na szczęście nie pozwoliła mi się tak ośmieszyć. Przełknęłam ślinę i odpowiedziałam hardo, rzucając mu tym samym wyzwanie.
- Niech i tak będzie. Jednak nie proszę cię o naukę.
- Pewna jesteś? – zapytał tym samym tonem głosu, który znów spotęgował u mnie złość.
- Nigdy nie byłam niczego aż tak pewna. Zaczęłam jeździć konno jeszcze wcześniej niż Hikaru, więc nie powinno być problemów – odpowiedziałam i ciągnęłam dalej, zanim zdołał się odezwać. – Będziemy się powoli zbierać. Mam jeszcze kilka obowiązków.
- Jasne, oczywiście – powiedział z nieukrywanym rozbawieniem i złapał za uzdę konia. Ten jednak nie ruszył się z miejsca. Patrzył tylko na mnie swoimi mądrymi oczami. Sasuke cmokną na niego raz i drugi, ale zwierzę nie zareagowało.
- Anastazja, co się dzieje? – zapytał, a koń zarżał, ruszył do przodu i skręcił w moją stronę. Zdziwiona czekałam na dalszy rozwój tej dziwnej sytuacji. Gdy klacz podeszła do mnie bliżej i zarzuciła grzywą, zrozumiałam, o co się rozchodzi.
Uśmiechnęłam się lekko, pogłaskałam ją po grzbiecie nosa, a ona w odpowiedzi szturchnęła mnie chrapami. Zaśmiałam się i podrapałam ją za uchem.
- Dziękuję ci… Anastazjo.
Poklepałam ją jeszcze delikatnie po szyi, złapałam brata za rękę i zwróciłam się do bruneta:
- Przyjdę z nim jutro o tej samej godzinie… jeśli to nie kłopot.
- Nie – urwał i pociągnął delikatnie za uzdę. Tym razem klacz nie stawiała oporu i dała się zaprowadzić do stajni. Słuchałam z przyjemnością, jak jej ciężkie kopyta wydają charakterystyczny stukot, a długi ogon faluje płynnie w obie strony. Musiała wyczuć, że tęskniłam za swoją pasją i już dawno nie miałam do czynienia z siodłem. Chyba chciała mi przypomnieć, jakie to wspaniałe.
Do końca życia nie poznam wszystkich tajemnic koni. Te stworzenia zawsze mnie czymś zaskoczą.
Odwróciłam się na pięcie i z żalem opuściłam małą farmę Sasuke. Może i gospodarz nie był zbyt gościnny, ale za to Anastazja miała o mnie zdecydowanie inne zdanie.
Powrót do domu upłynął nam na rozmowie o dzisiejszej lekcji. Hikaru był bardzo rozemocjonowany. Cieszyłam się, że jazda na koniu mu się spodobała. Ważne było, żeby brat miał jakieś zainteresowania.
Dom zastaliśmy pusty. Ojciec pojechał gdzieś zapewne w sprawach służbowych. Starał się na nowo rozkręcić interes i cóż, wiedziałam, że idzie mu całkiem dobrze. Żeby odwrócić uwagę Hikaru od nieobecności ojca kazałam mu pójść umyć ręce i przyjść, pomóc zrobić mi obiad. Oczywiście świetnie się bawiliśmy, rzucając mąką. Nie obchodziło mnie, że nabrudzimy w kuchni. Miałam czas, żeby posprzątać, bo w końcu, co innego mogłam zrobić.
Oh… nagle w głowie pojawił mi się obraz pomieszczenia zawalonego pudłami. Tak, to była dobra myśl.
- Hej, Hikaru, co ty na to, żebyśmy po obiedzie zajrzeli do tych pudeł, co są w tym pokoju, w którym byliśmy rano.
Chłopiec przytaknął mi z entuzjazmem.
Szczerze mówiąc, miałam wielka ochotę przejść się i zobaczyć ową mieścinkę, ale wiedziałam, że wzięcie Hikaru ze sobą nie byłoby rozsądnym pomysłem. Jeszcze bym się zgubiła, albo coś…
Po skończonym posiłku ogarnęłam kuchnię i razem z Hikaru weszliśmy na górę. Ogólnie dom był raczej duży. Na parterze znajdowała się łazienka, kuchnia i salon, a na piętrze cztery pokoje. Jeden z nich zajmował Hikaru, jeden mój ojciec, a jeden ja. Podłużny hol ział pustką. Ściany były czyste, świeżo pomalowane, ale nudne. Odnotowałam sobie w pamięci, żeby coś na to zaradzić. Kto wie, może oto miałam szansę zrobić pierwszą, własną wystawę?
W końcu przekroczyłam próg zagraconego pomieszczenia. Nie zastanawiałam się długo. Podeszłam do pierwszego, lepszego pudła. Otworzyłam je i zamarłam. Były w nim zdjęcia. Albumy, które doskonale rozpoznawałam. Wszystkie te fotografie miały związek z Yuri. Ceremonia ślubu jej i mojego ojca. Jej pobyt w szpitalu, gdy rodziła. Zdjęcia jej i Hikaru. Wiedziałam też, że na żadnym z tych zdjęć nie ma mnie. Nie chciałam ich. Miałam wrażenie, że nie pasuję do tej „nowej rodziny”. W dodatku przeżywałam śmierć mamy.
Zacisnęłam mocno powieki, tamując pchającą mi się do oczu falę łez.
- Sakura, wszystko w porządku? - Zaniepokojony głosik Hikaru przypomniał mi moje priorytety. To on był ważny. Nie ja. Starałam się przecież dla niego.
- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się najcieplej, jak potrafiłam, chociaż ból w mojej piersi nie zelżał ani trochę. - Wiesz, co może jednak porobimy coś innego.
Zdziwił się, ale nie zaprotestował. Zrozumiał, że nie chcę oglądać zawartości pudeł. Właśnie za to tak bardzo go kocham.
Była godzina dziewiąta, gdy tata wrócił do domu, a ja mogłam spokojnie pójść do siebie. Miałam stuprocentową pewność, że znów nie zabrał kluczy. Nie pomyliłam się. Stanął w progu, a ja powiedziałam zbędne „dobranoc” i uciekłam szybko na górę. Nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Nie po tym jak potraktował Hikaru.
Otworzyłam drzwi do swojego pokoju i zapaliłam słabą lampkę. Tygrys namalowany na ścianie patrzył na mnie swoimi złotymi oczami. Nie poruszyło mnie to… nie po dzisiejszej wymianie uczuć między mną, a Anastazją.
Nagle coś mnie natchnęło. Podbiegłam do biurka i wzięłam do ręki teczkę. Na jej dnie leżał mój nieudany rysunek. Już wiedziałam co zrobić, aby stał się żywy.
Wzięłam do ręki ołówek i przelałam przez niego wszystkie emocje odczuwane w siodle. Zapachy stajni, wiatr we włosach, źdźbła trawy oraz widok galopującego stada. Nutkę satysfakcji i więź ze zwierzęciem, która była bezcenna. Moja zanikała od dawna. Anastazja ją ożywiła, a ja ożywiam teraz jej portret.
Tak, ten rysunek z pewnością przedstawiał właśnie piękną, gniadą klacz o mądrym spojrzeniu.
***
I: - Nom, przy akompaniamencie moich śpiewów, jakże zacnych piosenek o składaku, komarach i tym podobnych, udało nam się napisać rozdział. Patka, jak twoje wrażenia?
P: - Wrażenia? Przez twojego komara brzęczy mi w uszach, a mięsny jeż w duecie z Magdą G. nawiedza mnie w kuchni. Nie wspomnę już o składaku i zakonnicach niosących jakże zacną kierownicę.
Wrażenia dotyczące naszej pracy? Poszło nam dość sprawnie w porównaniu z pierwszym rozdziałem. Nie sądziłam, że skończymy to już dzisiaj. Jednak jakie by nie były moje odczucia, jestem zadowolona z rezultatów. Teraz czekamy tylko na opinie czytelników.
Szczerze mówiąc to nie wiem co myśleć o tym rozdziale. Był dobry ale mało się w nim działo i przez to wydawał trochę nudny. Ale może chodzi tu o to, że SasuSaku po prostu mi się znudziło? Jest to bardzo możliwe :)
OdpowiedzUsuńHm... nie wiem za bardzo co tu napisać. Nie znalazłam żadnych szczególnych błędów :) Jestem ciekawa tylko skąd Sasuke wie, że Sakura jest rozzłoszczoną i obrażoną na wszystko siostrą? Wydawała się przy nim grzeczna i miła. Jednak mam wrażenie, że wytłumaczycie to w dalszych rozdziałach :)
No to tyle, nie wiem co jeszcze napisać więc kończę na tym mój komentarz. Życzę weny do dalszego pisania. Całuje, Miliko
O kurczę... z opóźnieniem odpowiadam, bo miałam dziwne wrażenie, że już to zrobiłam :P
UsuńHmm... troszkę zbiłaś mnie z tropu swoją opinią na temat tego rozdziału. Dlatego mogę mieć nadzieję, że w kolejnym będzie chociaż trochę lepiej.
Dziękuję za wenę :D
Pozdrawiam
Patka
No cóż, trochę szczątkowy ten twój komentarz. Nie wiem, czy to dlatego, że po tym jak ochrzaniłaś mnie za rozdział na zagubionych zrobiło mi się smutno. No nic. Mam nadzieję, że to naprawdę jest wszystko, co ci chodziło po głowie.
OdpowiedzUsuńCałusy
Za krótki. Za krótki. Za krótki. No, i to chyba na tyle...
OdpowiedzUsuńNie, no. Żart.
Nie napiszę nic więcej, bo musiałabym wysłać zdjęcie swojej miny, żebyście wiedziały dokładnie, co mną targa :)
Rozdział świetny, chociaż zabrakło w nim akcji. Jednakże przez wzgląd na to, że jest to dopiero rozdział 2 jestem pełna zrozumienia. Nie mogę się doczekać jazdy Sakury. Teraz brzmię, jak zwykła piszcząca bloggerka z jakiegoś podrzędnego bloga, której zakres słów jest bardzo ograniczony, jednak to mi właśnie w duszy gra. Czekam na kolejny rozdział, a i być może i ja coś dodam. :)
Jej, jestem pozytywnie zaskoczona. Nie zdążyłam cię nawet powiadomić o rozdziale, a ty już tu jesteś :)
UsuńOczywiście postaramy się o akcję. Mam wrażenie, że kolejny rozdział będzie nią aż przesiąknięty.
Nie mogę sie już doczekać kolejnej części twojego opowiadania.
Podzielam zdanie Ikuli, chociaż mnie bardziej zaskoczył sam przekaz Twojej opinii. Cieszę się, że rozdział Ci się podobał, a jeśli chodzi o akcję, to w kolejnym rozdziale się o nią postaramy :)
UsuńPozdrawiam
Patka
Emmm... Mnie sie bardzo podoba, szczególnie że podkreślacie to z jaką pasją piszecie każdy rozdział. Uwierzcie mi- jest to niesamowicie zajebiste kiedy czytając jesteś praktycznie w tamtym świecie. Pierwszy raz spotykam sie z tak obłędnym opowiadaniem na blogu, bo do tej pory żeby sie przenieść w 'tamten świat' potrzebowałam porządnej książki. Teraz tylko czekam na dalsze rozdziały, które mam nadzieję że pojawią sie jak szybciej :]
OdpowiedzUsuńPs. razem stworzyłyście bezbłędny duet :D
Bardzo ci dziękuję. To na prawdę wielkie wyróżnienie usłyszeć, że opowiadanie przenosi w nasz świat i że stworzyłyśmy fajny duet :)
UsuńŁał... nie sądziłam, że kiedyś do tego dojdzie. Kocham czytać i wiem jak to jest, gdy książka odrywa cię od rzeczywistości. Osiągnąć taki efekt, to bardzo duży sukces. Bardzo się cieszę, że właśnie tak to odczułaś.
UsuńHeh... również miło mi słyszeć, że dobrałyśmy się z Ikulą. Gdybym mogła cofnąć czas, to zmieniłabym jedno. Postarałabym się, abyśmy jeszcze szybciej zaczęły razem pisać. :D
Dziękuję i pozdrawiam
Patka
Kochana z góry przepraszam,ale dopiero teraz znalazłam czas aby nadrabiać zaległości.
OdpowiedzUsuńChodzi mi głównie o rozdział 1,o którym zostałam powiadomiona na początku października.
Wchodzę czytać a tu patrzę,rozdział 2 o którym nie zostałam powiadomiona udam,że tego nie było xd
Rozdział 1:
Sakura rządzi! Cenię sobie w ludziach taką szczerość nawet gdy ta szczerość jest bolesna.
Sasuke jako tajemniczy jeździec ? Ciekawe ;D
Super bardzo mi się podobał ;D
A końcówka,takie odpłynięcie w nieznane, zapomnienie o wszystkim poprzez swoją pasję.
Kocham coś takiego :)
Rozdział 2:
Podobało mi się ;D
A Sasuke co,że taki oschły dla Saki ?
Pierwsza jazda na koniu <3
Kiedy to było ? Grubo ponad 10 lat temu xD
Bardzo podobał mi się ten rozdział, był taki tajemniczy, hipnotyzujący.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję przeczytam dość szybko :*
Buziaki ;*
Obiecuję, że tym razem powiadomię cię o kolejnej notce. Cieszę się, że wciąż czytasz to, co piszę :)
UsuńMnie również miło słyszeć tak miłe słowa. Staram się razem z Ikulą dążyć do tego, aby czytelnik zapomniał na chwilę o otaczającym go świecie. Mam nadzieję, że się udało. :)
UsuńPozdrawiam
Patka
Cieszę się, że dodałyście rozdziały, szczerze mówiąc lepiej żeby trochę poczekać niż czytać coś w co nie zostało włożone żadne zaangażowanie :] Trochę się spóźniłam z komentarzem XD Życzę dużo weny na święta aby powstała nowa notka ^.^
OdpowiedzUsuńKATALOG NARUTO
OdpowiedzUsuńWitam. Reklama pojawiła się na łonach katalogu. Mam tylko jedno pytanie: w którym miejscu mogę znaleźć button, bądź link naszej strony? Prosiłabym o jak najszybszą odpowiedź.
Pozdrawiam, Szczęśliwego Nowego Roku.
Ohayo :D
OdpowiedzUsuńFajnie wyszły te scenki z Hikaru - spodobały mi się :3 świtny numer z tą Anastazją, serio :D
Jedyne co mi się nie podoba, to to, że tak rzadko dodajecie notki. Do roboty!!!
***
" Położyłam go na samo dno sterty i sprzątnęłam rozkruszony węgiel" - jakoś kulawo to brzmi. Albo na dno jakiegoś pojemnika, albo na stertę xd
"Wyszłam z kabiny, wysuszyłam ciało. " - wytarłam, albo osuszyłam ręcznikiem, bo wyszło z tego, że suszyła się suszarką xd
"wyjęłam patelnie" - patelnię
***
Pozdrawiam ;)
Jej, moja droga, skomentowałaś większość rozdziałów na moim blogu i komentujesz teraz tutaj. Mało tego podkreślasz nam błędy. Bardzo mi z tego powodu miło. Cieszę się, że znalazła się osoba, która tak bardzo się angażuje w czytanie.
UsuńJak najszybciej wezmę się za poprawianie błędów, a najnowszy rozdział ukaże się od razu, jak uda nam się zmobilizować do pracy.
Pozdrawiam
Ikula
Dotychczasowe posty przeczytałam może i z miesiąc temu i jestem ciekawa czy napiszecie coś jeszcze. "Grupowe" opowiadania pisze się trudniej i zazwyczaj nie rozumiem osób, które to robią. Nie powiem żeby opowiadanie było nadzwyczaj genialne, ale dobrze wam idzie. Nie przepadam za historiami z "słitaśnymi" dziećmi, które oczywiście całkiem przypadkiem łączą ze sobą dwoje ludzi. To takie oklepane. Brat Sakury jest nieco takim dzieckiem.
OdpowiedzUsuńMyślę, że Sasuke jako hodowca koni jest oryginalnym pomysłem, ale może trochę nietrafionym. Nie pasuje mi trochę jako pasjonat takich zwierząt. Może to zmienicie. Jak na razie brakuje akcji, wszystkie rozdziały są takie trochę jak flaki z olejem. Nawet ucieczka Hikaru nie wiele dała. Było to wręcz naciągane, ale e tam.
Myślę, że rozkręcicie się w miarę upływu kolejnych rozdziałów. Będeętu zaglądać. Pozdrawiam.
Uh, usunął mi się komentarz :(
OdpowiedzUsuńpiszę z telefonu, a to dla mnie nie lada wyzwanie, wiec prosze o wyrozumiałość ;p
rozdział cudny. Rzadko trafia się na tak genialne blogi.
Pozdrawiam